Zbysiu Ciapełko i Porywacz – opowiadanie z dreszczykiem.

 

Zbysiu Ciapełko i Porywacz – opowiadanie z dreszczykiem.

Pewnego grudniowego dnia, gdy Zbysio Ciapełko pisał raport
z ostatniej sprawy, rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Gdy je otworzył,
ukazała się młoda, roztrzęsiona kobieta. Była to Lolita – przyjaciółka Zbysia.
Pierwszymi słowami, które wypowiedziała były:
– Porwali mojego szefa!
– Filipa Łebka, dyrektora klubu nocnego?
– Tak. Gdy przyszłam do pracy jego już nie było, znalazłam tylko list, w którym
była wiadomość o porwaniu.
– Czy ktoś o tym wie?
– Owszem, zadzwoniłam po policję.
– Chodź, musimy tam być przed nią.
Jednak gdy przybyli do klubu, okazało się, że policja także już tam była, a
wraz z nią przyjechał właściciel klubu, ojciec porwanego – Hipolit Łebek.
Gdy Zbysio rozglądał się po pokoju, zadzwonił telefon. Wszyscy rzucili się,
żeby go odebrać. Jednak pierwszy do słuchawki dopadł pan Hipolit . Dzwonił porywacz.

– Dwadzieścia tysięcy w skórzanej walizce i Łebek będzie wolny – powiedział
tajemniczy głos.
– Gdzie mam dostarczyć pieniądze? – zapytał szeptem ojciec porwanego.
– Schowaj je do szuflady biurka w pokoju dyrektora. Ma tam nikogo nie być. Ostrzegam!
– O której? Halo! Przyprowadzisz Filipa?! Halo!
Jednak pan Hipolit usłyszał już tylko przerywany, wysoki dźwięk, odłożył więc
słuchawkę i zamyślił się na chwilę. Nagle odezwał się inspektor policji – Wincenty
Nowak:
– Kto dzwonił?
– Mhhh… jakaś tancerka, pytała o pracę.
– Szkoda, miałem nadzieję, że to porywacz.
Gdy policja opuściła lokal, pan Hipolit podszedł do Zbysia Ciapełko i opowiedział
mu o żądaniu przestępcy. Ten, jak tylko dowiedział się o wszystkim, zaczął obmyślać
plan działania. Po chwili namysłu stwierdził, że do walizki włożą, zamiast pieniędzy,
karteczki wyglądające jak banknoty, lecz wszystkie o tych samych numerach. Pan
Hipolit zgodził się, gdyż nie mógł wymyślić lepszego wyjścia. Towarzysząca przez
cały czas Zbysiowi Lolita powiedziała, że można by zamontować w długopisie miniaturową
kamerę i zostawić w biurze. W ten sposób wiadomo będzie, kiedy porywacz przyjdzie
po pieniądze i będzie można go śledzić do kryjówki, gdzie prawdopodobnie więzi
Filipa. Pomysłowość Lolity zaskoczyła Zbysia, nie sądził, że tkwi w niej taki
talent detektywistyczny. Przyjął pomysł i uznał go za bardzo dobry.
Po chwili wszyscy zabrali się do pracy. Zbysio zadzwonił do znajomego i załatwił
potrzebne banknoty. Pan Hipolit opróżnił swą walizkę i przyszykował do napełnienia
fałszywymi pieniędzmi. Z miniaturową kamerą również nie było kłopotów, gdyż
Zbysio ma wspaniałe wyposażenie teczki.
Gdy wszystko zostało zakończone przeszli do pokoju obok i usiedli przed telewizorem
podłączonym do kamery. Po upływie trzech godzin do biura wszedł przez okno mężczyzna.
Ku zdziwieniu wszystkich był to jeden z najlepszych pracowników – Zenek Żałosny.
Wyjął on z szuflady walizkę i wyszedł tą samą drogą, którą wszedł, pozostawiając
jedynie kartkę z napisem „DZIĘKUJĘ”. Lolita i Zbysio natychmiast wybiegli z
klubu i pomknęli za nim. Gdy w końcu dotarli do miejsca, w którym znajdowała
się kryjówka porywacza, zaczęli obmyślać plan. Zbysio postanowił się przebrać,
gdyż jego niedoścignionym wzorem jest Arsen Lupin. Więc Lolita zaproponowała,
aby udawał, że się źle czuje. Zbysio podniósł leżący obok drewniany kij i kulejąc
ruszył w stronę domku, który był kryjówką przestępcy. Gdy był już blisko, upadł
na ziemię, a Zenek Żałosny widząc to, wbiegł do domku i powrócił po chwili ze
szklanką wody. Kiedy ją podawał Zbysiowi, ten złapał go za rękę i założył kajdanki.
I tak zakończył się plan Zenka Żałosnego, a powodem porwania okazała się zbyt
niska pensja w klubie.
[ML]

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *