Utwór A. Rimbauda pt. „Samogłoski” to dowód na potrzebę istnienia fantazji.

 

Podmiot liryczny przeprowadza czytelnika przez szereg zaskakujących
skojarzeń. Za pomocą epitetów–kolorów ilustruje samogłoski:
„A czerń, E biel, I czerwień, U zieleń, O błękity (…)” próbuje wniknąć w sferę
językoznawstwa w sposób niekonwencjonalny. Nie analizuje bowiem liter, jako
elementu wyrazu, ani jako znaku graficznego, lecz patrzy na nie, jakby podziwiał
zjawiska przyrody, uczestniczył w nich, odbierał zmysłami. W tym celu zastosowane
zostały ciekawe omówienia np.:

„A – czarny i włochaty gorset lśniących wspaniale much”.

Samogłoska „a” jest zatem wizją owadów. Budzą one zachwyt podmiotu lirycznego.
Pokryte meszkiem, pancerne i silnie pracujące, błyszczące skrzydła stanowią
atrybuty „małych wojowników”, którzy „brzęczą w odorze”.
Nadają literze odmienne znaczenie. Z bezdźwięcznej głoski przemienia się w czarny
twór – rój szybkich i sprytnych much.
Podobnej przemianie ulega litera „e”. Porównana do bieli mrozi podmiot liryczny.
Przypomina mu zimowy dzień, określony synestezyjnie „blaskiem pary”. Przenosi
go w krainy chłodu, np. w kraje Skandynawii, gdzie spotyka „białych królów”,
podziwia wojowniczą naturę narodów, a także odnajduje skałę określoną jako „lodową”.
Dostrzega wbitą w nią lancę. E budzi „dreszcz” odczuwanego zimna i mrozu.
Z krainy śniegu podmiot liryczny wkracza w świat obłudy, mordu i miłości. Pomaga
mu w tym „i”.

„(…) – purpura, krwi struga z ust, pięknych warg rozkwity
Kiedy śmieją się w gniewie lub pokutniczym szale (…)”

Odczuwa lęk, wyobrażając sobie tę głoskę. Obawia się fałszywych zachowań. Jest
zdenerwowany obrazem ran, może zadanych w przerażającym pojedynku…
Szybko więc przypomina sobie „u”. Już wyciszony z emocji, wędruje po pastwiskach
metaforycznie „usianych zwierzętami”. Marzy o spotkaniach z uczonymi, dojrzałymi
wiekiem filozofami.
Poeta podkreśla ich starość, posługując się nietypowym uosobieniem:

„(…) Spokój, który odciska
W skórze uczonych czół bruzda… głęboka (…)”

Po chwili relaksu wędrowiec, znów spragniony wrażeń, odnajduje je w cudownej
muzyce „trąby niebiańskiej”. Myśląc o „o” słyszy głosy aniołów i ludzi z innych
światów, co „prują ciszę”. Wyczuwa obecność Boga. Poddaje się sile metafizyki.
Woła do Stwórcy epitetem: „Fioletowy promieniu!” Zdaje sobie sprawę z Jego siły
i dostojności. Przez to wykrzyknienie pełne euforii, dziękuje Mu skrycie za
swój umysł, za możliwość odbywania tajemniczych wędrówek po przestrzeniach wyobraźni.

Artur Rimbaud, czołowy przedstawiciel Młodej Europy, przekazuje w wierszu „Samogłoski”
główne założenia symbolizmu. Przeciwstawia się realizmowi świata, gdyż stanowi
dla niego mało istotny element. Centrum zainteresowania jest wnętrze człowieka,
jego przeżycia emocjonalne, stany mistyczne.
Tak, jak w malarstwie Dunikowski i Podkowiński odrzucają naśladowanie natury,
tak on obala wierne odwzorowywanie sytuacji odbieranych wzrokiem czy słuchem.
Pragnie ukazać ewenement ludzkiego umysłu, odnaleźć w snach i marzeniach pragnienia
człowieka.
Dlatego też zapewne podmiot liryczny to osoba samotna, znudzona życiem lub przytłoczona
nadmiarem pracy. Ktoś bardzo nieszczęśliwy, kto tylko dzięki fantazji choć przez
chwilę realizuje swoje pragnienia.
O takim człowieku chce głosić Rimbaud. Jego poezja ma na celu wyrażanie problemów
duchowych nękających w różnym stopniu każdego z nas.
Wartość marzenia docenia również inny poeta tej epoki, Leopold Staff. W wierszu
„Odjazd w marzenie” przeciwstawia je nudnej rzeczywistości. Odnajduje w nim
przystań, schronienie przed smutkiem.
W fantazję podmiot liryczny wprowadza fraza o oryginalnej metaforze:

„Dzwoń serce moje na odjazd od brzegów
Uczep się rudych włosów błyskawicy”.

W świecie wizji staje się podróżnikiem. Podobnie jak bohater liryczny Rimbauda,
spragniony przygody odkrywa egzotyczne morza. Jako „bajeczny ptak dalekich lotów”
odnajduje radość istnienia. Dlatego właśnie potrzebna jest fantazja…
[ET]

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *