Dlaczego bohaterowie „Wesela” tak łatwo rezygnują z danych im możliwości?
W dramacie Stanisława Wyspiańskiego spotykamy się z dwiema
grupami społecznymi. Różnią się one znacząco, przede wszystkim w stosunku do
odzyskania niepodległości, ale także na płaszczyźnie poglądowej.
Inteligencja to część społeczeństwa uważająca ówczesne czasy za przytłaczające,
pogrążające człowieka w ciągłym stresie. Reprezentanci tej grupy chcą za wszelką
cenę oderwać się od codzienności. Są zrezygnowani. Szukają wyciszenia. To bierni
i zniechęceni dekadenci.
Ukojenie znajdują we wsi. Staje się ona dla nich źródłem natchnienia, miejscem
przesyconym barwami i radością, przystanią ciszy i relaksu.
„Dziennikarz: Ale tu wieś spokojna. –
Niech na całym świecie wojna
byle polska wieś zaciszna,
byle polska wieś spokojna”.
Stają się chłopomaniakami, którzy tak naprawdę nie interesują się prawdziwymi
i poważnymi problemami wsi. Nie potrafią obiektywnie ocenić rzeczywistości.
Wolą utrwalać sobie w psychice obraz „wiejskiego kurortu”, do którego można
zawsze uciec przed chaosem i kłopotami.
„Pan Młody: Żyłem dotąd w takiej cieśni,
pośród murów szarej pleśni:
wszystko było szare, stare,
a tu naraz wszystko młode,
znalazłem żywą urodę,
więc wdecham to życie młode;
teraz patrzę się i patrzę
w ten lud krasy, kolorowy,
taki rześki, taki zdrowy –
choćby szorstki, choć surowy.
Wszystko dawne coraz bladsze,
ja to czuję ja to słyszę…”
Doskonałym przykładem jest tu Pan Młody, który ostentacyjnie ukazuje swoje uczucia
do prostej wieśniaczki. Nosi strój chłopa, aby pozornie wniknąć w kulturę ludu.
„Żyd: Pan dzisiaj w kolorach się mieni;
pan to przecie jutro zrzuci –?
Pan Młody: Narodowy chłopski strój.
Żyd: No, pan się narodowo bałamuci,
panu wolno – a to ładny krój –
to już było”.
W rzeczywistości to postać zmienna i egzaltowana. Dostrzegamy w niej tajoną
pogardę dla chłopów. Pan Młody wywyższa się i szczyci, że pochodzi z innej warstwy
społecznej: „Jesteś szlachcic, jesteś wolny!” Z zadowoleniem poucza swoją małżonkę.
Podobne sprzeczności widzimy w postawie Poety. Tęskni on za literacką potęgą,
a jednocześnie jest przesycony pesymizmem i brakiem wiary. Inteligencja ma specyficzny
stosunek także do przeszłości. Nie przyznaje się do winy za dawne niepowodzenia
i klęski. Uważa, że przeszłe wydarzenia jej nie dotyczą. I tak np. Dziennikarz
widzi w sobie nieszczęśnika, którego nie powinno się uważać za sprawcę „dawnego
zła”. Czuje się słaby. Według niego tylko ogromna tragedia mogłaby być ostatecznym
bodźcem, mobilizującym do walki.
„Może by nieszczęście nareszcie
dobyła nam z piersi krzyku…”
Jednak on sam nie wierzy szczerze w możliwość odrodzenia się Polski.
„Nad przepaścią staję
i nie znam, gdzie drogi moje…”
„Nie widzę, nie widzę dróg…”
Wyjątkowym reprezentantem tej grupy społecznej jest Gospodarz. Jako jedyny zachowuje
pewien szacunek do chłopa. Dla niego jest on „potęgą i basta”. Wierzy w jego
szczerość i siłę. Podziwia wytrwałość w codziennym życiu.
Obserwując grupę mężczyzn ze wsi, przygotowujących się do bójki, stwierdza,
że ich temperament mógłby być wykorzystany w poważnej walce narodowej.
„Gospodarz: Ha! temperamenta grają!
Temperament gra, zwycięża;
tylko im przystawić oręża,
zapalni jak sucha słoma;
tylko im zabłysnąć nożem,
a zapomną o imieniu Bożem…”
Chce wierzyć, że przyszłość można by oprzeć na ludzie.
„…wiara, co jest jeszcze w ludzie,
że coś z tego przecie będzie…”
„…chocia gleba może licha,
nie trza ustępować z drogi:
były bogi, będą bogi;
wiara jeszcze jakaś w ludzie”.
Ogólnie biorąc, inteligencki obraz odbudowy kraju jest sielankowy i bardzo niewyraźny.
Dominuje marazm i brak wiary w „lepsze jutro”.
Inteligenci zaprzepaszczają ostateczną szansę odzyskania niepodległości przez
własny brak odpowiedzialności i dojrzałości. Dokładnie ilustruje to sytuacja,
podczas której Gospodarz wyręcza się parobkiem Jaśkiem i oddaje mu złoty róg.
Jest to także dowód na nieznajomość mentalności chłopa. Gospodarz nie przewiduje,
że chłopak może zgubić instrument – symbol wezwania do powstania – przez zwykłą
zachłanność i w ten sposób uniemożliwić narodowy zryw.
„Chochoł: …Jak ci spadła czapka z piór.
Jasiek: Tom sie chyloł po te copke,
to mi moze sie odwinoł.
Chochoł: Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
Jasiek: Bez tom wieche z pawich piór.
Chochoł: Ostał ci sie ino sznur”.
Drugą ważną grupą społeczną są chłopi. Nie czują oni dystansu w obcowaniu z
wyższymi klasowo. Ślub inteligentna z chłopką traktują jako moralną sytuację.
Zdają sobie jednak sprawę, że są traktowani lekceważąco, uważani za ludzi „ciemnych”
i nierozumnych”.
„Radczyni: Wyście sobie, a my sobie
Każden sobie rzepkę skrobie”.
Dziennikarz: „A to czytaj, kto ciekawy;
Wiecie choć, gdzie Chiny leżą?”
Są świadomi własnej siły, ale i braku „rozumnego przewodnika”. Dlatego też nadzieje
pokładają w inteligencji i to w niej widzą przywódcę mądrego i rozsądnego, który
ujarzmi siłę ludu oraz skumulowaną skieruje mądrze przeciwko wrogowi.
„Czepiec: Ptok ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa, dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna –
pan jest taki, a ja taki;
jakby przyszło co do czego,
wisz pan to my tu gotowi,
my som swoi, my som zdrowi.”
Są chętni do walki, ale i pełni obaw. Pamiętają daty z historii, gdzie ród szlachecki
walczył jedynie we własnej sprawie, lekceważąc całkowicie przynależność chłopa
do społeczeństwa. Szukają swojego miejsca w narodzie. Niejednokrotnie stawiają
własność prywatną ponad prawami publicznymi i narodowymi. Jasiek schyla się
po czapkę z piór – symbol bogaczy, tracąc tym samym „moc wyrwania społeczeństwa
z letargu” – róg. Zaś Gospodyni chowa do kufra złotą podkowę konia Wernyhory,
a nie wzrusza się wizytą zwiastuna powstania.
Jak łatwo możemy stwierdzić, bohaterowie „Wesela” rezygnują „przypadkowo” z
odzyskania niepodległości. Dwie odmienne grupy społeczne nie potrafią podjąć
wspólnych działań. Wychowane w innych środowiskach, przez lata stłamszone w
obłudnych ramach egzystencji, nie umieją wskrzesić w sobie prawdziwego ognia
braterstwa, siły walki i oddania dla narodu. Gubią się w szczegółach własnych
przekonań i problemów, zatracając tym samym realizm oceny sytuacji i drogę do
najważniejszego celu…
„A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w
tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy… – taniec ich tłumny, że zwartym
kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni”.
[ET]