„Syzyfowe prace” – lektura nudna czy ciekawa?
Zanim przejdę do oceny powieści Żeromskiego, konieczne są
dwa słowa wstępu. „Syzyfowe prace” po raz pierwszy zostały opublikowane pod
koniec XIX wieku, a więc oficjalnie nie istniało wówczas państwo polskie. Sytuacja
naszych ziem była katastrofalna, co było bardzo widoczne również w szkolnictwie.
Edukacja nie była powszechna, dzieci pochodzenia chłopskiego miały do niej bardzo
utrudniony dostęp. Poziom nauczania był niski, co spowodowane było głównie rusyfikacją
i germanizacją, jak również zamykaniem wielu wartościowych i uznanych szkół.
Przed napisaniem „Syzyfowych prac” Żeromski zasłynął już jako pisarz, głównie
dzięki opowiadaniom. W swojej twórczości bardzo często poruszał tematykę społeczną,
problem niesprawiedliwości, zacofania, ubóstwa. Można powiedzieć, że uprawiał
literacką publicystykę. Także „Syzyfowe prace” nie wyłamują się z tego kanonu
tematyki społecznej. W czasie powstawania powieści było to zrozumiałe i pożądane,
jednak dziś stanowi to w moim odczuciu poważny zarzut.
Po tym wstępie odpowiem wprost na pytanie postawione w temacie pracy. Według
mnie „Syzyfowe prace” to lektura nudna, mało już zrozumiała i mająca znaczenie
głównie historyczne.
„Syzyfowe prace” składają się z kilkunastu rozdziałów, z których każdy stanowi
prawie że odrębną całość. Brak jest akcji, która wiązałaby w wyraźny sposób
poszczególne rozdziały. Oczywiście brak akcji w żadnej mierze nie determinuje
tego, czy książka jest ciekawa, czy nie. Literatura zna przecież wiele przykładów
znakomitej prozy, koncentrującej się choćby na przeżyciach psychicznych człowieka,
gdzie akcja nie jest najważniejsza. Jednak książce Żeromskiego brak jeszcze
wielu innych elementów, ważnych z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika.
Przede wszystkim problem, który porusza książka, jest już od dawna nieaktualny.
Być może jest to z mojej strony nietaktem, ale nie porusza mnie heroiczna walka
młodzieży z rosyjskim zaborcą. Uczyłem się o tym na historii, wiem co się wydarzyło
i jest to dla mnie wystarczające.
Równie mało zajmuje mnie opis stopniowego przełamywania barier, jakie wynikają
z różnic w pochodzeniu. Nie wynika z tego dla mnie żadna uniwersalna prawda,
a problem dzisiaj prawie już nie istnieje.
Jak widać, powieści Żeromskiego wiele brakuje. Ktoś mógłby powiedzieć, że większość
powieści historycznych również porusza przedawnione i nieaktualne kwestie. Zgoda!
Ale w tych powieściach jest z kolei akcja, spójrzmy chociażby na Trylogię Sienkiewicza.
Męczący jest również styl, jakim pisze Żeromski. Nie przeczę, był wielkim mistrzem
pióra. Potrafił niemalże malować słowami. Ale współczesna proza przyzwyczaiła
czytelnika do innego sposobu pisania, do oszczędniejszego gospodarowania słowem.
Żeromski jest przy dłuższym czytaniu po prostu męczący.
Przed zakończeniem tej pracy chciałbym wyjaśnić, że przeczytałem w swoim życiu
sporo książek. Nie zaliczyłbym siebie do pokolenia „oglądaczy” – czytanie nie
wzbudza we mnie niechęci. Poznałem różne sposoby pisania, różnych pisarzy i
wiem jedno: twórczość Żeromskiego przegrywa z historią, nie ma wartości uniwersalnej.
Wydaje mi się, że „Syzyfowe prace” swoje miejsce w poczcie literatury polskiej
zawdzięczają znaczeniu, jakie miały krótko po opublikowaniu, a także temu, że
na stałe znalazły się na listach lektur obowiązkowych w szkołach. Nie jest to
jednak powieść, która mogłaby dzisiaj zaciekawić lub wzbudzić emocje. Ujmę to
może jeszcze inaczej: przeczytanie „Syzyfowych prac” było dla mnie pracą iście
syzyfową…
[ML]