Ostatni romantyk czy wielki pozytywista? Rzecz o Stanisławie Wokulskim.

 

Prowadząc jakiekolwiek rozważania na temat Wokulskiego,
należy mieć świadomość podstawowego faktu – jest on postacią fikcyjną, wykreowaną
przez Bolesława Prusa. Nawet jeśli postać ta jest wzorowana na kimś rzeczywiście
żyjącym, to i tak jest bytem niezależnym, i w ten sposób musimy ją traktować.
Co z tego wynika? Otóż, gdybyśmy rozważali postać rzeczywistą, moglibyśmy spekulować
np. czy Wokulski zabił się czy poświęcił się nauce. Ale ponieważ nie jest tak,
a powieść jest dla nas jedynym źródłem informacji, musimy raczej przyjąć do
wiadomości, iż nigdy się tego nie dowiemy i że jest to część konstrukcji utworu,
a nie brak informacji z przyczyn „technicznych”. Powinniśmy się raczej zastanowić,
co autor chciał o bohaterze powiedzieć tym niedomówieniem.

Stanisław Wokulski – romantyk czy pozytywista?

Ale do rzeczy. Czy Wokulski był romantykiem, czy pozytywistą? Śmiało mogę powiedzieć,
że jednym i drugim. Przesądzenie w którąkolwiek ze stron jest pozbawione sensu.
Oczywiście, można przytoczyć wiele dowodów na to, że był romantykiem. Istotnie,
również nim był. Ale ponieważ można również dowodzić, że był pozytywistą, nie
rozmijając się wcale z prawdą – staje się jasne, że posiadał obie cechy. Nie
jest to wcale zaskakujące – jego postać została tak celowo skonstruowana przez
Prusa. Dzięki temu jest ona tak wiarygodna psychologicznie. Prus świadomie przeplatał
w życiu Wokulskiego elementy romantyczne i pozytywistyczne. Na początku postawił
go w sytuacji bardzo pozytywistycznej – Wokulski pochodzi z nie dającej dobrego
startu rodziny szlacheckiej, ciężko pracuje, uczy się po nocach, marzy o karierze
naukowej, co zresztą czyni go pośmiewiskiem i ofiarą żartów. Na przekór wszystkim
dostaje się na studia. Jednak zaraz daje o sobie znać romantyczna strona jego
charakteru – zaplątuje się w powstanie i zostaje zesłany na Syberię. Tam odzyskuje
dawne zainteresowania, poznaje m.in. naukowców i kiedy wraca do kraju jest pełen
nowych sił i zapału do pracy. Jednak cierpi na brak możliwości, w konsekwencji
żeni się z wdową po Minclu i dopiero po jej śmierci staje na własne nogi. Dysponuje
majątkiem, ma otwartą drogę do kariery naukowej. Lecz znowu odzywa się w nim
jego natura romantyczna, zakochuje się w Izabeli Łęckiej. Zakochuje się w niej
rozpaczliwie i beznadziejnie – jego miłość ma najtragiczniejsze cechy miłości
romantycznej – uwielbianie z daleka, tworzenie idealnego obrazu osoby kochanej,
tęsknota i cierpienie. Gdyby Wokulski był tylko romantykiem, gdyby nie miał
drugiej natury, próbowałby porwać Izabelę lub zastrzelić się u jej stóp. Ale
Wokulski–pozytywista tworzy chłodny i racjonalny plan zbliżenia się do ukochanej
i realizuje go z żelazną konsekwencją. W krótkim czasie zdobywa majątek, wchodzi
na salony, zbliża się do rodziny Łęckich. Kiedy jest już bardzo blisko celu
podsłuchuje rozmowę Izabeli ze Starskim. Postanawia rzucić wszystko, jego charakter
romantyka sprawia, że jest o włos od samobójczej śmierci.
I dochodzimy do zakończenia, o którym już wspominałem. Na dobrą sprawę Prus
nie mógł tego zrobić inaczej, musiało ono pozostać niejasne. Gdyby przechylił
szalę w którąkolwiek ze stron, pozwoliłoby to na zbyt łatwe zaszufladkowanie
Wokulskiego jako romantyka lub pozytywisty. A przecież nie tak miało być. Wszystkie
wahania Wokulskiego w powieści musiały być prawdziwe, szczere, a nie byłoby
tak, gdyby można było go nazwać stuprocentowym pozytywistą czy romantykiem.
Tak więc Wokulski był po prostu człowiekiem, na tyle realistycznie przedstawionym,
na ile pozwalał na to talent Bolesława Prusa. Niemożliwe byłoby wyciąć z niego
tylko romantyka lub tylko pozytywistę. Te dwie natury wzajemnie się w nim uzupełniały.
Jedna motywowała drugą, dawała drugiej możliwości. Wokulski padł ofiarą tego
morderczego koktajlu.
[TL]

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *