Ukaż motyw vanitas vanitatum z Księgi Koheleta i jego barokowe wyobrażenie
W obliczu rozpadu renesansowych idei, harmonii i jedności,
w bolesnej konfrontacji z trudną rzeczywistością wojen i rozłamów religijnych,
nastąpił powrót do znanego już w średniowieczu motywu vanitas.
Echo słów
z księgi Koheleta: „Vanitas vanitatum et omnia vanitas” dźwięczy już w wyrażających
kryzys światopoglądowy „Trenach” Kochanowskiego i wierszach Sępa-Szarzyńskiego.
Dla baroku charakterystyczne było podejmowanie tematu przemijania, konfrontacji
z czasem, znikomości istoty ludzkiej wobec ogromu i skomplikowania świata. Szukanie
tożsamości człowieka rozdartego między wiecznością, a przyziemnością podejmuje
Sęp-Szarzyński. Przeznaczeniem człowieka jest ciągłe bojowanie, które stanowi
odżegnywanie się od znikomych marności, niosących „nędzną pociechę”. Ów bój
nobilituje istotę ludzką i pomaga jej odnaleźć wieczną i prawdziwą cnotę. Z
kolei inni poeci postulowali zamknięcie się w „wewnętrznej twierdzy” samego
siebie w oderwaniu od świata nieniosącego nic prócz próżnych nadziei i bólu.
Jeszcze inni, jak np. J. A. Morsztyn, czy jego krewny H. Morsztyn (autor utworu
„Światowa rozkosz”) właśnie w owych marnościach i uciechach szukali recepty
na „trudny”, owładnięty sprzecznościami świat.
Motyw vanitas najsilniej w swej poezji rozwinął D. Naborowski. Świat
nazwał morzem, a człowieka – okrętem „od burzy niesionym”. Doszedł do wniosku,
że człowiek ulega swym namiętnościom i jest stale w coś uwikłany, gdyż Bóg,
stwarzając świat, nie chciał mieć na nim nic doskonałego. Istota ludzka podlega
więc pokusom i słabościom, co nie znaczy, że musi im ulegać. Miarodajnym pomocnikiem
jest tu „umysł stateczny”, jako gwarant pewnej harmonii i spokoju, przynajmniej
namiastki doskonałości. Naborowskiemu zawdzięczamy również bardzo ciekawą definicję
przemijania w utworze „Krótkość żywota”: „był przodek, byłeś sam, potomek się
rodzi”. Życie jest więc niestety tylko punktem, dźwiękiem, cieniem, błyskiem,
topniejącym śniegiem na brzegu rzeki czasu. Pojęcie marności uwypukla więc barokową
antynomię między pięknem świata a refleksją metafizyczną. Przejawem powrotu
do ponurych średniowiecznych wyobrażeń o znikomości i końcu życia były pojawiające
się od XVI w. motywy tańca śmierci, pewnego rodzaju jej obsesja. Malowano również
portrety trumienne. Z fascynacji śmiercią narodził się nurt poetycki zwany turpizmem,
posługujący się afirmacją brzydoty, deformacją, naturalizmem i odmawiający wartości
pięknu.