Dzieciństwo i droga do wiedzy A. Radka i M. Borowicza.
Zdobycie wykształcenia w czasach, gdy Polska
znajdowała się pod zaborami, nie było rzeczą łatwą. Kolejne powstania niepodległościowe
doprowadziły wiele gospodarstw do ruiny, pozbawiając ludzi źródeł utrzymania.
Szkolnictwo było rusyfikowane lub germanizowane, sprawiając, że nauczana wiedza
była tendencyjna, a sam poziom szkół bardzo niski. Dlatego przed każdym, kto pragnął
wiedzy rzetelnej i rozległej, stało wiele przeszkód do pokonania.
Marcin Borowicz wyrósł w domu zubożałej rodziny szlacheckiej,
której majątek został skonfiskowany po powstaniu styczniowym. Pomimo ciężkiej
sytuacji materialnej rodzice postanowili zapewnić mu wykształcenie. Ponieważ jednak
nie było ich stać na opłacenie lepszej szkoły, edukacja Marcina zaczęła się od
państwowej szkoły we wsi Owczary, gdzie pod okiem gorliwego rusyfikatora Wiechowskiego
dzieci w różnym wieku uczyły się w jednej klasie. Takie warunki nie mogły oczywiście
zapewnić wysokiego poziomu nauczania. Marcin pobierał również prywatne lekcje
u Wiechowskiego, ale niewiele mogło to zmienić.
Po skończeniu szkoły w Owczarach rodzicom Marcina udało się
umieścić syna w gimnazjum w Klerykowie. Warunkiem przyjęcia do klasy wstępnej
była łapówka dla Majewskiego, jednego z nauczycieli. Po przyjęciu do szkoły chłopiec
zamieszkał na stancji u „Starej Przepiórczycy”.
Marcin znalazł się w nieprzyjaznym otoczeniu. Nauka odbywała
się oczywiście po rosyjsku, uczniowie często byli upokarzani na różne sposoby.
Wszelkie przejawy polskości były tępione z całą surowością. Kwitło donosicielstwo.
Zdarzyło się, że jeden z „kolegów” doniósł na Marcina, że ten mówi w szkole po
polsku. Szczególnie narażeni na złośliwości ze strony nauczycieli byli uczniowie
z rodzin ubogich. Musieli zresztą znosić wiele docinków również ze strony kolegów,
nie tylko nauczycieli.
Borowicz początkowo był dość podatny na działania rusyfikacyjne.
Ulegał iluzji, jaką tworzył przed nim inspektor Zabielski, dawał się wciągnąć
w życie Rosjan, w spotkania towarzyskie, wyjścia do teatru. Gdy na jednej z lekcji
Walecki, kolega Marcina, zaprotestował w imieniu całej klasy przeciwko wypowiedzi
nauczyciela, który szkalował katolickie zakonnice, Marcin stwierdził, że nie upoważnił
Waleckiego do mówienia w swoim imieniu. Postępek Marcina był w tym wypadku jednoznacznie
tchórzliwy.
Jednak wraz z upływem czasu światopogląd Marcina zmieniał się.
Zaczął dostrzegać zakłamanie, obłudę i wewnętrzną pustkę świata, w który chcieli
go wciągnąć inspektor Zabielski i dyrektor szkoły. Przełomem była lekcja języka
polskiego, podczas której Zygier wyrecytował po polsku Redutę Ordona Adama Mickiewicza.
Od ósmej klasy gimnazjum uczniowie, w tym Marcin, spotykali
się potajemnie, aby czytać polskie książki. Śledził ich nauczyciel Majewski, którego
Borowicz pewnego dnia obrzucił błotem w odwecie za wszystkie wcześniejsze krzywdy
i upokorzenia.
Po skończeniu ósmej klasy Marcin zdał maturę, co stanowiło
dowód otrzymania wykształcenia i stanowiło przepustkę do świata inteligencji.
Dużo trudniejszą drogę do pokonania miał Andrzej Radek, pochodzący
z rodziny chłopskiej. Początkowo w ogóle nic nie wskazywało na to, że chłopiec
zdobędzie wykształcenie. Jednak dzięki pomocy miejscowego korepetytora, Paluszkiewicza,
który uczył we dworze i bardzo zaprzyjaźnił się z Andrzejem, chłopiec mógł zdobyć
podstawy wiedzy, umożliwiające dalszą edukację. Po śmierci Paluszkiewicz zostawił
nawet Andrzejowi pewną sumę pieniędzy, która miała być przeznaczona na naukę.
Andrzej z niezwykłym uporem pokonywał kolejne szczeble na drodze
ku wiedzy. Znosił głód i biedę. W końcu pieszo wyruszył do gimnazjum w Klerykowie.
Trzeba tutaj dodać, że przez cały czas chłopcu sprzyjało szczęście, które nie
opuściło go także w Klerykowie. W zamian za korepetycje znalazł kąt do spania
i jedzenie. Musiał jednak niezwykle ciężko pracować, aby się utrzymać i osiągać
jednocześnie dobre wyniki w nauce. W dzień przez wiele godzin udzielał korepetycji,
by noce zarywać na naukę.
Wiele upokorzeń musiał znosić w szkole, gdzie śmiano się często
z jego chłopskiego pochodzenia i sposobu mówienia. O mały włos, a skończyłoby
się to dla niego wyrzuceniem ze szkoły, po tym jak wszczął bójkę z jednym z „dowcipnisiów”.
Andrzej Radek stanowi dowód na to, że silna wola połączona z ciężką pracą zwykle
doprowadzą nas do obranych celów, nawet jeżeli są to cele bardzo ambitne. Godne
uznania jest to, że Andrzej nie skończył nauki na niższym poziomie, co i tak pozwoliłoby
mu wydostać się z wiejskiej biedoty. Z determinacją i samozaparciem dążył do odkrywania
tajników wiedzy, co pozwoliło mu ostatecznie zdać maturę w Klerykowie i dało przepustkę
do lepszej przyszłości.
Ciekawe jest porównanie drogi Marcina i Andrzeja. Widoczne
stają się wtedy różnice wynikające z urodzenia. Marcin pochodził z rodziny szlacheckiej,
która choć była zubożała, to jednak i tak potrafiła mu zapewnić dużo lepsze warunki
do nauki niż te, które miał Andrzej. Andrzej musiał zapracować sam na wszystko,
co osiągnął, niezwykle rzadko korzystając z pomocy innych ludzi. Powieść Żeromskiego
pokazuje niedoskonałości systemu edukacji w tamtych czasach, gdzie droga do wiedzy
tylko dla nielicznych stała otworem, a dla wielu była praktycznie zamknięta lub
bardzo ciężka.
[ML]