Powieść o społeczeństwie, czy powieść o człowieku? – o „Granicy”.
„Granica”, powieść Zofii Nałkowskiej, powstawała w latach
1932-1935. Pierwotnie miała nosić tytuł „Schematy”, jakby dla potwierdzenia
schematyzmu ukazanych wydarzeń. Mam tu na myśli romans przeciętnych ludzi, typowy
trójkąt i banalne zakończenie. Jednak ten zapowiadany tytułem schematyzm jest
pozorny. „Granica” jest przykładem powieści społeczno-obyczajowej, a nie typowej
„brukowej” opowiastki.
Autorka zastosowała inwersję czasową, czyli przestawienie kolejności chronologicznej
opisywanych zdarzeń. Czytelnik dowiaduje się, jaki był koniec losów głównego
bohatera, już z pierwszych stron powieści. Nałkowska chce, żebyśmy zastanawiali
się przede wszystkim, dlaczego doszło do takiej, a nie innej sytuacji.
Powieść psychologiczna jest z ze swojej natury powieścią o człowieku. Człowiek
jako jednostka – to również część społeczeństwa, w którym żyje. Wydaje mi się,
że nie można tak po prostu oddzielić pojęć „powieść o społeczeństwie” i „powieść
o człowieku”. Każda jednostka należy przecież do pewnej grupy społecznej, jest
jej reprezentantem. Poza tym, jak mamy wyobrazić sobie powieść o społeczeństwie,
w której nie posłużymy się jednostką? Moim zdaniem jest to niemożliwe. Jeżeli
chcemy przekonać kogoś do naszych poglądów, to posługujemy się w tym celu jakimiś
przykładami. Nawet konstruując tak lubiane w dzisiejszych czasach statystyki
– używamy pewnych „parametrów” dla tysięcy jednostek.
Tak więc, jeżeli powieść traktuje o człowieku, to traktuje również o społeczeństwie.
Pozostaje odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu autorka stara się generalizować
poglądy na temat jednostek, niejako rozszerzać je do poziomu społeczeństwa.
Głównym wątkiem powieści jest życie szlachcica pochodzącego z małego miasteczka
– Boleborzy, Zenona Ziembiewicza. Zostało ono ukazane, jak już wspomniałem,
z perspektywy jego samobójczej śmierci. Pisarka wraca do dzieciństwa bohatera,
ukazuje, jakie predyspozycje odziedziczył po rodzicach i jakie nawyki wyniósł
ze środowiska, w którym się wychował. Młody Zenon krytycznie patrzy na romanse
ojca ze służącymi, aby potem powtórzyć „schemat boleborzański” w związku z Justyną.
Cała biografia Zenona była dowodem wsłuchiwania się bohatera we własne racje,
unikaniem konfrontacji z opinią społeczną. Aby zdobyć pieniądze na kontynuowanie
studiów w Paryżu, Zenon podejmuje współpracę z „Niwą”. Za cenę pewnych korekt
w swych artykułach zyskuje honoraria, które umożliwiają mu ukończenie studiów.
Po powrocie obejmuje stanowisko redaktora naczelnego „Niwy”. Kilka ustępstw
na rzecz sfer ziemiańskich, małżeństwo z pasierbicą ministra Elżbietą doprowadza
go do stanowiska prezydenta miasta. Ma złudzenia, że Polska jest krajem, gdzie
można wykluczyć walkę i ostre konflikty klasowe. Problemy społeczne próbuje
rozwiązać przy pomocy filantropii: budową domów robotniczych i zakładaniem pijalni
mleka. Okazuje się jednak, że na budowę nie ma pieniędzy. Policja strzela do
manifestujących robotników, a opinia publiczna obwinia Ziembiewicza za śmierć
pięciu bezrobotnych. Ale on nie chce wziąć odpowiedzialności na siebie.
Problematyka powieści skupia się właśnie wokół odpowiedzialności człowieka za
swoje czyny. „Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my;
jest się takim, jak miejsce, w którym się jest” – stwierdza w poczuciu swej
klęski Ziembiewicz. Został pokazany jako człowiek mający prawo wyboru, który
jednak każdorazowo wybierał nie to, co było ideałem jego młodości. Chciał żyć
uczciwie, ale przekroczył granicę, poza którą przestaje się być sobą, granicę
odpowiedzialności moralnej. Są to więc rozważania na temat człowieka, jednostki
i nieważne jakich, ale konkretnych jej problemów. W momencie, kiedy Zenon dochodzi
do władzy, staje się reprezentantem pewnej społeczności. Tym samym, opisując
problemy Ziembiewicza, Nałkowska jest niejako zmuszona pokazać problemy tej
społeczności, gdyż są one również jego problemami. Głównym przykładem jest tu
protest robotników. Zenon nie sprzeciwił się wyraźnie strzelaniu do manifestantów,
gdyż przez całe życie starał się unikać jakiejkolwiek odpowiedzialności, i jest
to jego problem. Ale skoro w tej powieści chodzi o zadawanie trudnych pytań,
to proszę bardzo – możemy zadać sobie również pytanie niejako „z drugiej strony”:
dlaczego klasa (gdyż mówimy o pewnej zbiorowości posiadającej cechy warstwy
społecznej) robotnicza protestuje? Bezpośredniej odpowiedzi na to pytanie udzieliła
nam Nałkowska w tekście, chodziło o niezrealizowaną obietnicę dotyczącą mieszkań
pracowniczych. Ale czy tylko o to?
„Granica” jest więc filozoficzną refleksją nad istotą natury ludzkiej, lecz
jest także obrazem rzeczywistości lat międzywojennych. Autorka wykorzystała
stworzoną przez siebie historię również do ukazania podziałów społeczeństwa.
Tytuł powieści oczywiście należy rozumieć symbolicznie. Nałkowska bezustannie
stara się ukazać nam jakieś granice. Granica oddziela mieszczański salon pani
Kolichowskiej od tych „spod podłogi”, dygnitarzy od bezrobotnych, kucharkę Bogutową
od hrabiów Tczewskich. Co więcej, granice społeczne wydają się być niemożliwe
do przekroczenia, każda próba ich pokonania może zakończyć się katastrofą. Przykładem
może tu być sama historia Justyny i Zenona. Symbolem tego podziału jest w powieści
kamienica Kolichowskiej (czytając jej opis czułem się niemalże, jak na kazaniu;
pokusiłbym się o porównanie tego opisu do moralizujących utworów pozytywistycznych!),
w której sufity i podłogi poszczególnych pięter oddzielają bogatych od biednych.
Możemy również podobnie potraktować próg gabinetu Zenona jako prezydenta miasta.
Spróbujmy teraz spojrzeć na ukazane warstwy społeczne z nieco innej strony.
Można by dojść do wniosku, iż autorka nie tylko pokazuje nam podział na klasy
społeczne, ale również stara się je scharakteryzować. Ziemiaństwo zostało ukazane
jako klasa pasożytnicza, podpora panującego systemu. Świat mieszczański uosabia
Cecylia Kolichowska – właścicielka kamienicy, wdowa po rejencie. Jest to osoba
chora, skrzywdzona przez życie, ale jednocześnie małostkowa malkontentka o wąskich
horyzontach myślowych. Sam Zenon również należy do jakiejś klasy społecznej
i również możemy go „zaszufladkować”. Tym samym analiza powieści pod kątem „o
człowieku, czy o społeczeństwie” układa się nam w logiczną całość. Autorka przedstawia
czytelnikowi problem odpowiedzialności człowieka jako jednostki, ale również
na przykładzie poszczególnych jednostek ukazuje społeczeństwo jako całość składającą
się z pewnych segmentów. Stara się również jakoś scharakteryzować te segmenty,
zwrócić uwagę na podstawowe mechanizmy w nich działające. Jako matematyk wyraziłbym
to tak, że próbuje „wyprowadzić ogólne równania klas społecznych”, stara się
jakoś to wszystko zgeneralizować…
[TL]