Sen o Polsce i sąd nad Polską w „Przedwiośniu” Żeromskiego
„Przedwiośnie” zostało ukończone we wrześniu 1924 r. i jeszcze
pod koniec tego roku wydane. Tematyka powieści Żeromskiego okazała się bardzo
aktualna.
Autor poruszał bowiem zagadnienia niezwykle istotne dla każdego obywatela
młodziutkiego, odrodzonego państwa. Snuł utopijne wizje dotyczące przyszłości
Polski, ale nie szczędził krytyki rządzącym, których poczynania dalekie były
od ideału.
To właśnie czyni z dzieła Żeromskiego swego rodzaju powieść polityczną.
Jak już wspomniałam, tworzenie takiej literatury wynikało z ówczesnej sytuacji
państwa. Odzyskanie niepodległości nie przyniosło upragnionej stabilizacji.
Wartość polskiego złotego wciąż ulegała wahaniom, trwały strajki, raz po raz
wybuchały manifestacje robotnicze. Zamiast uchwalać reformy w sejmie, prowadzono
wyniszczające młode państwo walki polityczne.
Podziały wewnątrz kraju stały się bardzo wyraźne. Taki rozwój sytuacji postawił
przed całym narodem istotne pytania: jaka jest ta świeżo odzyskana Polska? Jaka
powinna być, i jaka będzie?
„Przedwiośnie” Żeromskiego jest właśnie próbą udzielenia na nie odpowiedzi.
Symbolem marzeń samego autora o nowej ojczyźnie staje się mit „szklanych domów”.
To idealistyczna wizja Polski, utopijny obraz kraju, w którym wszyscy są sobie
równi, żyją w dobrobycie. Dzięki wynalazkowi inżyniera Baryki zaczęto budować
domy ze szkła. Są czyste, jasne i wygodne, ogrzewane przepływem ciepłej wody
w zimie, a w upały podobnie chłodzone. Szybki postęp techniczny zaowocuje wkrótce
rozwojem całego kraju. Po zbudowaniu szklanych domów przyjdzie czas na kolejne
dziedziny życia i gałęzie przemysłu. Nie minie wiele czasu, a Polska stanie
się krajem powszechnego dobrobytu i szczęścia.
Jednak dalsza część powieści to przekreślenie utopijnej wizji samego autora.
Żeromski uświadamia sobie nierealność koncepcji, rozprawia się z dawnymi marzeniami,
zamyka własną drogę ideową i żegna stracone złudzenia.
Oto bowiem wyłania się prawdziwa (może nieco przejaskrawiona?) wizja Polski.
Polski biednej, skłóconej, Polski chłopów folwarcznych, bezrolnych komorników,
powolnego i niezdecydowanego rządu, a nade wszystko żądnych rewolucji komunistów.
Dokonując takiej syntezy rzeczywistości, Żeromski stara się uświadomić, a przede
wszystkim ostrzec rodaków, obudzić ich z obojętności, gnuśności i bezładu. Czytelnik
wędruje wraz z głównym bohaterem, poznając różne środowiska społeczne. Niestety,
każde z nich prezentuje zachowania, które doprowadzić mogą do katastrofy.
Jedyną rozrywką szlachty jest zabawa, bezustanne jedzenie i picie. Zanika kulturotwórcza
rola dworu polskiego, ambicje polityczne i patriotyczne. Naród utracił swoją
dawną elitę, która stała się jedynie gromadą bezużytecznych dla kraju pasożytów.
Również chłopi nie są warstwą mogącą oczyścić „krew narodu”. Są bezwzględni,
ciemni i prymitywni (chorych i niedołężnych starców wyciąga się na mróz by szybciej
zmarli). Taka jest bezlitosna „ekonomia życia”.
A sfery rządzące? Przecież to od nich zależy los kraju. Sfery rządzące nadal
śpią. Śpią i śnią o Polsce – trochę podobny jest to sen do pierwotnej wizji
Żeromskiego. Utopijny obraz państwa nowoczesnego, niepodległego, w którym rozwiązane
byłyby wszystkie najtrudniejsze wówczas problemy: biedy, mniejszości narodowych,
ziemi dla chłopów, oświaty dla ludu. Ma to być kraj, który nie będzie już „zepsuty
przez najeźdźców, złupiony z dóbr fizycznych i duchowych, pełen ciemnoty i lenistwa,
brudu, barbarii i chamstwa”. Rząd wie, jakiej Polski pragnie, ale nie jest w
stanie odpowiedzieć, w jaki sposób ów stan zostanie osiągnięty i kiedy…
I tu właśnie głos zabierają komuniści. Żeromski także w ich poglądach widzi
duże niebezpieczeństwo. Komuniści „polscy” chcą bowiem zniesienia granic politycznych.
Dla nich nie liczy się młode państwo (Polska ma być przecież częścią komunistycznej
Europy). Istnieją bowiem jedynie granice klasowe, które także zostaną zlikwidowane
przez wielką rewolucję proletariacką. I tu nasuwa się pytanie: jak klasa robotnicza,
przeżarta nędzą i chorobami, pozbawiona dostępu do kultury może być odrodzicielką
społeczeństwa?
Żeromski nie odpowiada jednoznacznie. Jest sceptyczny w stosunku do obu koncepcji–rządowej
(zbyt powolnej, mało konkretnej i skutecznej) oraz komunistycznej (wyniszczającej,
brutalnej i krwawej, a przede wszystkim antypatriotycznej).
Jakie są więc drogi, opcje, jak postępować, aby nogi nie zapadły się w błoto,
by uchronić oczy przed deszczem i śniegiem, przeczekać porę przedwiośnia, po
której musi przyjść wiosna i lato…
Najważniejsze to nie ulegać żadnym doktrynom politycznym, kierować się polską
racją stanu, dobrem wszystkich Polaków, nie tylko wybranych grup społecznych.
To trudne, ale możliwe do zrealizowania.
[AW]